Poniżej Mikuliczyn przed wojną, podówczas całkiem modne uzdrowisko.
Pocztówka przedstawiająca dworzec w Mikuliczynie, format 139 x 87 mm. Nadana z Mikuliczyna 25 lipca 1939 r. Adres we Włochach... koło Warszawy :) Emotikon jest stąd, że dziś Włochy leżą nie koło Warszawy, lecz w Warszawie, bo w międzyczasie trochę się nam stolica rozrosła. Na odwrocie napis Przedruk wzbroniony. i odręczna korespondencja. Fotograf nie ujawnił swego autorstwa.
Fotografia ze zbiorów Pana Witolda Matusa, któremu za ich udostępnienie dziękuję w Państwa i swoim imieniu. Odwiedził on Mikuliczyn w 2001 r. i mógł przekonać się, że wiele z uwiecznionych tu detali do dziś jest na swoim miejscu - jak choćby wbity przed budynkiem dworca drewniany słup (stoi nadal, tyle że wzmocniony specjalnymi szczudłami). Ciekawym, jaki czas dzieli to zdjęcie od poprzedniego. Ujęcie nieco inne, inna jest też zapewne pora roku, ale jeśli dobrze się przyjrzeć, z prawej strony widać gałęzie tego samego jak sądzę drzewa, które musiało zielenić się na fotografii pierwszej.
Fotografia ze zbiorów jak wyżej. Przedstawia sanatoria akademickie od strony podwórka. Budynki nie dotrwały niestety do naszych czasów, zostały prawdopodobnie zbombardowane lub rozebrane jeszcze w czasie wojny.
Źródło jak wyżej. Na razie nie udało się ustalić, co to za okazja sprawiła, że przed budynkiem sanatorium znalazło się tyle dzieciaków. Może po prostu ferie? Ciekawy szczegół: ściany jeszcze nieotynkowane, a kompleks już pracuje.
Fotografia przedstawiająca rodzinę Pana Witolda Matusa na tle wejścia na teren kompleksu sanatoryjnego. Pierwsza z lewej jego ciotka, Eleonora Rast - wówczas mieszkanka stolicy. Pozując do zdjęcia zapewne nie przypuszczała, że w niedalekiej przyszłości przyjdzie jej wziąć udział w powstaniu warszawskim... W środku stoi Bolesław Matus, ojciec właściciela zdjęć, w latach 20. kierownik posterunku energetycznego w niedalekim Jaremczu. W oczy rzuca się, że popularne musiały być chyba wówczas kuse kurteczki, trochę jak te noszone przez polskie dziewczęta jeszcze kilka lat temu. Moda wraca :) Interesujacy wydaje mi się także plakat naklejony na murze przy furtce. Czyżby Mikuliczyn odwiedzał akurat Roman Dmowski? A może to raczej nekrolog informujący o jego śmierci? To by się nawet zgadzało - jak widzimy, Mikuliczyn przykryty śniegiem, a autor Polityki polskiej i odbudowania państwa zmarł przecież zimą. Dziś po kratach z ogrodzenia nie został nawet ślad - kto wie, czy nie posłużyły na stal do pancerza jakiegoś T-34... Natomiast mur, nawet jeśli nieco nadgryziony zębem czasu, w 2001 r. stał nadal. Taka to była robota przedwojennych rzemieślników!
W Mikuliczynie szkoliło się też Wojsko Polskie. Szczegóły tutaj.