Opłaty i ich zwrot przed sądem administracyjnym

*

Zasady rozliczania kosztów postępowania sądowoadministracyjnego różnią się nieco od tych obowiązujących w procedurze cywilnej. Warto je poznać, bo niewiedza może sporo kosztować.

*

O tym, że sprawy sądowe kosztują, niejeden przedsiębiorca przekonał się na własnej skórze. Uruchamiając takie postępowanie, należy wysupłać pieniądze na opłaty, a czasem i mieć w zapasie środki, które trzeba będzie wypłacić przeciwnikowi (w tym na pokrycie należności adwokackich czy w ogóle związanych z reprezentowaniem przez prawnika, np. radcę prawnego). Postępowanie przed sądem administracyjnym nie jest tu żadnym wyjątkiem. Fakt, wolno starać się o zwolnienie z kosztów, ale jest to odstępstwo nie zmieniające samej reguły.

Koszty postępowania sądowoadministracyjnego dzielą się na opłaty sądowe (wpis i opłatę kancelaryjną) oraz zwrot wydatków. Wydatki to szczególności należności tłumaczy, koszty ogłoszeń itp. Nimi nie będziemy się tu zajmować. Interesują nas za to opłaty. Zasadą jest, że należy uiścić ją już przy wniesieniu do sądu pisma jej podlegającego. W przypadku skargi, a więc pisma bodaj najistotniejszego w całym postępowaniu, chodzi o wpis. Wpis może być stosunkowy, czyli stanowić pewien procent wartości sporu (np. w sprawie o zapłatę podatku czy cła) albo stały. Szczegółowe zestawienie stawek znajduje się w rozporządzeniu ws. wysokości oraz szczegółowych zasad pobierania wpisu w postępowaniu przed sądami administracyjnymi (Dz. U. z 2003 r. Nr 221, poz. 2193 z późn. zm.).

Inaczej niż w postępowaniu przed sądem cywilnym, opłatę uiścić możemy tylko na dwa sposoby: gotówką do kasy właściwego sądu administracyjnego albo przelewem na jego rachunek bankowy. Zapłaty znaczkami nie przewidziano, więc nie ma sensu trudzić się z ich naklejaniem na skargę czy inne składane akurat pismo. Końcówki opłat zaokrągla się wzwyż do pełnych złotych.

Z przepisów wynika, że uiszczając wpis, zawsze należy podać tytuł wpłaty, rodzaj pisma, od którego jest uiszczany oraz sygnaturę akt sądowych. O ile dwa pierwsze warunki są rozsądne, o tyle ten trzeci - niekoniecznie. Zauważmy, że wnosząc skargę do sądu administracyjnego jeszcze nie znamy sygnatury, jaka zostanie tak rozpoczętej sprawie nadana. Niemożliwym jest zatem podanie jej na tym etapie. Wymóg ten da się wypełnić co najwyżej wtedy, gdy wniesiemy pismo, ale go nie opłacimy. Wtedy sąd wezwie nas do uzupełnienia tego braku, a z pisma w tej sprawie poznamy sygnaturę akt sprawy. Dlaczego zatem piszę, że to przepis nie do końca przemyślany? Otóż zauważmy, że do uiszczenia opłaty wzywani są tylko skarżący, którzy nie działają za pośrednictwem zawodowego pełnomocnika. Jeśli nieopłaconą skargę wniesie w ich imieniu adwokat czy radca prawny, to na wezwanie do uzupełnienia braków mogą czekać do końca świata. I nie doczekają się. Pisma wnoszone przez adwokata lub radcę prawnego, które nie są należycie opłacone, pozostawiane są w sądzie bez rozpoznania albo wręcz odrzucane bez wezwania o uiszczenie opłaty, jeżeli pismo podlega opłacie stałej.

Specyficzne są zasady rozliczania opłat po zakończeniu sprawy. Przed sądem administracyjnym generalnie obowiązuje reguła znana wielu przedsiębiorcom z postępowania cywilnego, w myśl której strona przegrywająca zwraca koszty zwycięzcy. W zasadzie, bo w pierwszej fazie procedury (czyli przed wojewódzkim sądem administracyjnym) na zwrot kosztów w razie powodzenia może liczyć tylko skarżący. To swoista zachęta do walki o swoje prawa. Obywatele nie muszą obawiać się, że przegraną odczują dotkliwie we własnej kieszeni i chętniej wnoszą skargi. W połączeniu z przepisami przewidującymi, że sąd nie jest związany wnioskami skarżącego, lecz orzeka w granicach sprawy, stwarza to znakomitą podstawę do zbadania sprawy przy umiarkowanym obciążeniu finansowym zainteresowanych. Podobnego luksusu nie ma w postępowaniu przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, wszczynanym przez wniesienie skargi kasacyjnej od wyroku wojewódzkiego sądu administracyjnego. Czy zrobi to organ, czy spierający się z nim obywatel - każda ze stron musi liczyć się z obowiązkiem zwrotu przeciwnikowi kosztów postępowania kasacyjnego.

Nieco inne są zasady rozliczania opłaty kancelaryjnej, pobieranej za stwierdzenie prawomocności oraz wydanie odpisów, zaświadczeń, wyciągów i innych dokumentów na podstawie akt. Jeśli chodzi o stawki, to w porównaniu z wpisem, wysokość opłaty kancelaryjnej na ogół nie jest duża. Czy mimo to możemy liczyć na jej zwrot? W zasadzie tak, o ile była niezbędna do celowego dochodzenia naszych praw.

Pamiętajmy, że nie pobiera się opłaty kancelaryjnej za odpis orzeczenia z uzasadnieniem, podlegający doręczeniu z urzędu. Kiedy tak się dzieje? Co do postępowania przed wojewódzkim sądem administracyjnym, to jeśli skarżący wygrywa (czyli sąd uwzględnia skargę), strony dostają z urzędu odpis wyroku wraz z uzasadnieniem. Nikt zatem nie uiszcza z tego tytuł opłaty kancelaryjnej i nie ma potrzeby jej zwrotu. Jeśli natomiast skarżący przegrywa (a więc sąd skargę oddala), to problem zwrotu opłaty również nie wchodzi w grę, bo prawa do zwrotu kosztów nie ma wówczas ani skarżący (przecież przegrał), ani organ (jak wspomnieliśmy, w postępowaniu przed wojewódzkim sądem administracyjnym zwrotu kosztów na rzecz organu wygrywającego sprawę w ogóle się nie zasądza). Wreszcie w postępowaniu przed Naczelnym Sądem Administracyjnym problem zwrotu opłaty kancelaryjnej też nie ma miejsca, bo NSA doręcza swoje wyroki z urzędu, więc żadna ze stron nie musi uiszczać opłaty kancelaryjnej z tego tytułu.

Podstawa prawna: art. 199-238 ustawy - Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (Dz. U. z 2002 r. Nr 153, poz. 1270)

stan prawny: sierpień 2011 r.

autor: adwokat Paweł Wrześniewski