Komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych

*

To instytucja dla wszystkich, którzy uważają się za pokrzywdzonych przez szpitale. Ale kto próbuje tam sił bez fachowego wsparcia, łatwo pogubi się i nie osiągnie nic.

*

Zmiany przyniosła nowelizacja ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta (Dz. U. z 2011 r. Nr 113, poz. 660). Wprowadziła ona zupełnie nowy sposób dochodzenia roszczeń w sprawach medycznych, niejako alternatywny wobec procedury sądowej. Postępowania takie toczą się przed specjalnymi komisjami ds. orzekania o zdarzeniach medycznych. Choć owe przepisy wciąż wzbudzają wątpliwości, to warto je poznać, bo dotyczą spraw o spore niekiedy pieniądze. Już na wstępie muszę przestrzec pacjentów przed samodzielnym podejmowaniem decyzji o wszczęciu sprawy przed komisją. Wielu z nich popełniło ten błąd, poprzestając na informacjach pozyskanych z internetu. Mniemając, że postępowanie przed komisją to właściwie taka sprawa sądowa, ulegli magii liczb. Jedynie 200 zł opłaty, a wygrać można nawet 100 tys. zł! I to szybciej niż w sądzie! W praktyce jest niestety dużo mniej różowo, a podjęcie walki przed komisją bezwzględnie poprzedzić należy zrozumieniem specyfiki tego postępowania. Zapewniam Państwa, że właśnie w przypadku wygranej jego efekt bardzo różni się od tego sądowego.

Nowy tryb wprowadzono dlatego, że postępowania sądowe wywołane prawdziwymi albo rzekomymi błędami lekarskimi wloką się niemiłosiernie. Tymczasem poszkodowani często nie mogą sobie pozwolić na trwający latami proces, bo pieniędzy za doznany na zdrowiu uszczerbek potrzebują niezwłocznie. Zapewne to właśnie zadecydowało, że ustawodawca dość wysoko postawił poprzeczkę podmiotom udzielającym świadczeń medycznych. Zlekceważenie sporu przed komisją może okazać się kosztowne dlatego, że oddając inicjatywę drugiej stronie, przedsiębiorca prowadzący szpital albo jego ubezpieczyciel ryzykują, iż będą musieli zapłacić dokładnie tyle, ile zażąda od nich niezadowolony przeciwnik.

Komisje działają w następujących miastach: Białystok, Bydgoszcz, Gdańsk, Gorzów Wielkopolski, Lublin, Łódź, Katowice, Kielce, Kraków, Olsztyn, Opole, Poznań, Rzeszów, Szczecin, Warszawa, Wrocław. W skład komisji wchodzą osoby mające wiedzę medyczną lub prawniczą. Kandydatów na członków tych gremiów składały m.in. samorządy adwokatów i radców prawnych.

Na początku był błąd

Jak wygląda procedura? Wszystko zaczyna się od tzw. zdarzenia medycznego, czyli - upraszczając - błędu lekarskiego, który doprowadził do zakażenia, uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia pacjenta albo jego śmierci. Pacjent (a w tym ostatnim przypadku - jego spadkobiercy) ma wówczas do wyboru: wszczynać sprawę sądową albo uruchomić tryb komisyjny. Decydując się na ten drugi wariant, wcale nie musi odcinać się od pierwszego. Postępowanie przed komisją może skończyć się niczym. Wtedy sprawę wciąż wolno będzie skierować do sądu. Co ważne, wnioskodawca może też zrezygnować z procedury komisyjnej w jej toku. Droga sądowa wykluczona jest wtedy tylko, gdy wnioskodawca uzyska przed komisją orzeczenie o zdarzeniu medycznym - i zgodzi się na odszkodowanie i zadośćuczynienie zaproponowane mu przez drugą stronę. Innymi słowy, jeśli odszkodowanie przyjmie przed komisją, to nie wolno mu potem domagać się kolejnego przed sądem.

Konieczny wniosek

Postępowanie przed komisją wszczyna się wskutek złożenia tzw. wniosku o ustalenie zdarzenia medycznego. Ustawa daje na to co do zasady rok od dnia, w którym wnioskodawca dowiedział się o zakażeniu, uszkodzeniu ciała lub rozstroju zdrowia albo w którym pacjent zmarł. W żadnym wypadku jednak nie można przekroczyć terminu 3 lat od dnia, w którym nastąpiło samo zdarzenie medyczne.

Wnioskodawca określa m.in. kwotę, jakiej się domaga. Jego pismo trafia następnie do właściwej wojewódzkiej komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych. Jeśli jest ono formalnie poprawne i należycie opłacone, komisja przekazuje je podmiotowi prowadzącemu szpital, z działalnością którego wiąże się wniosek, a także jego ubezpieczycielowi. Ci w ciągu 30 dni powinni przekazać komisji swoje stanowisko. Tu po raz pierwszy dają o sobie znać przepisy mające na celu wymuszenie poszanowania orzeczeń komisyjnych. Otóż nieprzedstawienie stanowiska jest równoznaczne z akceptacją wniosku w zakresie dotyczącym okoliczności w nim wskazanych oraz proponowanej wysokości odszkodowania i zadośćuczynienia. Lepiej zatem o stanowisku pamiętać. Po jego otrzymaniu komisja zawiadamia wnioskodawcę, szpital i ubezpieczyciela o terminie swojego posiedzenia - a potem orzeka o zdarzeniu medycznym albo o jego braku. Wszystko powinno zakończyć się w ciągu czterech miesięcy od dnia złożenia wniosku.

Można się odwołać

Czy przewidziano jakąś drogę odwoławczą? Jak najbardziej. Zarówno od orzeczenia o braku zdarzenia medycznego, jak i od orzeczenia o zdarzeniu medycznym służy wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Na jego wniesienie jest 14 dni od doręczenia orzeczenia wraz z uzasadnieniem. Z kolei komisja powinna zdążyć z ponownym rozpatrzeniem sprawy w ciągu 30 dni od otrzymania stosownego pisma. To jednak nie koniec. Jeśli któraś ze stron dopatrzyła się nieprawidłowości w samym postępowaniu komisji, może jeszcze spróbować skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem orzeczenia wydanego przez to gremium.

Czas zapłaty

Gdy nie ma się już od czego odwołać, a zapadło orzeczenie o zdarzeniu medycznym, ubezpieczyciel albo szpital powinien przedstawić propozycję odszkodowania lub zadośćuczynienia. Ustawa nie określa jej minimalnej wysokości, zakreśla tylko pułap górny. Precyzuje za to termin. Na przedstawienie propozycji daje 30 dni od otrzymania od komisji zawiadomienia o bezskutecznym upływie terminu do wniesienia wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy (a jeśli został on wniesiony - od otrzymania orzeczenia wydanego w wyniku ponownego rozpatrzenia sprawy). Jeżeli tego nie zrobi, będzie musiał zapłacić tyle, ile zażądano we wniosku wszczynającym postępowanie przed komisją.

Po przedstawieniu propozycji przez ubezpieczyciela przychodzi kolej na wnioskodawcę. Ma on siedem dni na jej przyjęcie. Jeżeli zgodzi się na przedstawione warunki, będzie musiał zrzec się dalszych roszczeń związanych z następstwami zdarzenia medycznego, o które chodzi, ujawnionymi do dnia złożenia wniosku. Chodzi właśnie o to, żeby nie występować potem do sądu z jakimiś uzupełniającymi czy nawet o tymi samymi roszczeniami.

Komisja jak pośrednik

Co ważne, to nie komisja ustala wysokość odszkodowania. Jej rolą jest wyłącznie orzec, czy lekarze popełnili błąd i czy pacjent został na skutek tego poszkodowany. Potem pełni jeszcze rolę pośrednika między wnioskodawcą a ubezpieczycielem czy szpitalem, przekazując im nawzajem pisma drugiej strony, ale to już są drobiazgi.

Wysokość wypłaty opiera się na ustaleniach samych stron. System bazuje na założeniu, że jeśli ubezpieczyciel zaproponuje jakąś kwotę, a wnioskodawca ją przyjmie, to przekazanie środków nastąpi dobrowolnie i sprawnie. Gdy będzie inaczej, przed wnioskodawcą otwiera się szeroko droga egzekucji komorniczej.

Podstawa prawna: art. 67a-67o ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta

stan prawny: kwiecień 2014 r.

autor: adwokat Paweł Wrześniewski

*

Jeśli rozważacie Państwo wszczęcie postępowania przed wojewódzką komisją ds. orzekania o zdarzeniach medycznych i poszukujecie porady prawnika albo pomocy pełnomocnika, zapraszam do kontaktu.